W 16. kolejce Energa Basket Ligi Trefl Sopot przegrał wyjazdowe spotkanie z King Szczecin 70:76 (17:15, 23:19, 9:25, 21:17). O wyniku w dużej mierze zadecydowała bardzo słaba trzecia kwarta. Najskuteczniejszym zawodnikiem Trefla był Nana Foulland, który zdobył 18 punktów. Środkowy zebrał też 13 piłek i dzięki temu zanotował swoje siódme double-double w tym sezonie.
Choć już w 14 sekundzie spotkania za trzy trafił Cameron Ayers, to na początku spotkania zawodnicy obu drużyn nie grzeszyli skutecznością. Gospodarze nie mogli otworzyć swojego dorobku punktowego i pozostawali bez oczek przez ponad cztery minuty gry! Niestety, gracze z Sopotu nie potrafili tego wykorzystać. Chociaż prowadzili, to zaledwie była to pięciopunktowa przewaga (5:0). Niemoc strzelecką szczecinian przełamał Thomas Davis, a po chwili punkty dołożył Dustin Ware i żółto-czarni mieli już tylko jedno oczko zapasu. Na szczęście sopocianie również zaczęli regularnie punktować. Gospodarze jednak nie odpuszczali i kiedy dwie udane akcje zanotował Ware, zespół z województwa zachodniopomorskiego po raz pierwszy objął prowadzenie (11:10). Do końca kwarty gra była zacięta, ale ostatnie słowo należało do Łukasza Kolendy. Rozgrywający Trefla w ostatniej sekundzie tej części meczu trafił za trzy i to Trefl prowadził 17:15.
Drugą kwartę świetnie otworzył Carlos Medlock. Amerykański koszykarz najpierw dwukrotnie trafił za trzy, a następnie udanie zakończył akcję z „pomalowanego”. Gorszy od swojego kolegi z tej samej pozycji nie chciał być Łukasz Kolenda, więc też trafił zza linii 6.75 m., a Trefl prowadził różnicą sześciu oczek (31:25). Zaowocowało to przerwą na żądanie dla gospodarzy. Po powrocie na parkiet gospodarze odpowiedzieli za sprawą „trójki” Bena McCauleya, ale tym samym potrafił popisać się Michał Kolenda, dzięki czemu przewaga Trefla nie topniała. Na przerwę sopocianie schodzili z sześcioma punktami zapasu (34:40).
Zmiana stron wpłynęła korzystnie na gospodarzy, który rozpoczęli drugą połowę od mocnego uderzenia. Ciężar gry wziął na siebie kapitan szczecinian, Paweł Kikowski, który w nieco ponad minutę trzykrotnie trafił za trzy! Dzięki temu King nie tylko całkowicie odrobił stratę, ale odzyskał też prowadzenie (45:43). Kiedy chwilę później celnie rzucali Cameron Ayers i Nana Foulland i ponownie Trefl miał inicjatywę punktową (45:47) wydawało się, że sopocianie otrząsnęli się po słabym początku tej części meczu, jednak, niestety, tak nie było. Gracze ze Szczecin rozkręcili swoją grę – niemal perfekcyjnie wykonywali przyznawane im rzuty wolne, a do tego dobrze grali w obronie. Żółto-czarni nie mogli znaleźć sposobu na taką grę. W trzeciej kwarcie koszykarze Trefla zdobyli zaledwie 9 punktów, a King na dziesięć minut przed końcem meczu prowadził 59:49.
Czwarta kwarta rozpoczęła się od trzech dobrze wykonanych rzutów wolnych przez Dominika Wilczka. Impuls do odrabiania strat próbował dać drużynie Nana Foulland, który ponownie był nie do zatrzymania pod koszem. Zawodnicy Trefla gonili i chcieli odwrócić niekorzystną sytuację. Kiedy Medlock trafił swoją trzecią trójkę, a następnie udanie wykorzystał dwa rzuty wolne, sopocianie mieli do odrobienia zaledwie cztery punkty! (70:66) Niestety, dwie kolejne straty Nany oraz niecelne rzuty Carlosa przekreśliły życzenia o całkowitym odrobieniu strat. Żółto-czarni po raz pierwszy w 2020 roku musieli uznać wyższość rywala.
King: Dustin Ware 23, Paweł Kikowski 12, Thomas Davis 10, Ben McCauley 6, Adam Łapeta 2 oraz Cleveland Melvin 10, Dominik Wilczek 10, Mateusz Bartosz 3, Maciej Kucharek 0
Trefl: Nana Foulland 18 (13 zb.), Cameron Ayers 13, Carlos Medlock 13, Michał Kolenda 8, Paweł Leończyk 7 oraz Łukasz Kolenda 6, Jeff Roberson 5, Witalij Kowalenko 0