W pierwszym meczu European North Basketball League Trefl Sopot przegrał z Kingiem Szczecin 77:81 (19:19, 21:18, 19:16, 18:28). Najwięcej punktów dla żółto-czarnych zapisał Garrett Nevels.
Start inauguracyjnego spotkania w ENBL był wyrównany. W naszym zespole punktowali Rolo, Garrett oraz Michał, zaś dla Kinga Fayne z Meierem i po trzech minutach mieliśmy 7:7. Po dwóch udanych akcjach duetu Nevels-Gordon oraz celnym wolnym wspomnianego centra wyszliśmy na 12:9, ale trójką odpowiedział Cuthbertson i ponownie był remis. Ostatnie 120 sekund premierowej części meczu rozpoczął celny rzut zza linii 6.75 metra Michała. Nasz kapitan chwilę później także nie pomylił się w „osobistych”, ale również gospodarze nie próżnowali. Kwartę zakończyły punkty Matczaka oraz Nevelsa i po 10 minutach gry tablica wyników pokazywała 19:19.
Zagranie „2+1” w wykonaniu Ivicy rozpoczęło drugą kwartę, ale następne dwie punktowe akcje należały do Kacpra Borowskiego i King wrócił na prowadzenie. W kolejnych minutach zespoły naprzemiennie wymieniały się prowadzeniem. W naszej drużynie bardzo dobrze prezentował się Garrett, któremu wystarczyło niespełna 15 minut rywalizacji, aby zgromadzić dwucyfrowy dorobek punktowy. Po trafieniach Ivicy i Jarka z linii rzutów wolnych udało nam się odskoczyć, a kiedy do tego trójkę dołożył Rolo, prowadziliśmy już 33:25 i o pierwszy czas poprosił Arkadiusz Miłoszewski. Szczecinianie ruszyli do odrabiania strat i konsekwentnie redukowali je, a kiedy na nieco ponad minutę przed końcem pierwszej połowy za trzy trafił Brown było 37:37 i swoją przerwę postanowił wykorzystać trener Tabak. Akcja rozpisana przez naszego szkoleniowca zakończyła się celnym rzutem z dystansu Rolo, a jak się później okazało, było to ostatnie trafienie tej części spotkania.
Drugą połowę rozpoczęły punkty Mazurczaka, co pozwoliło gospodarzom zbliżyć się na oczko, lecz następne skuteczne akcje były autorstwa Ivicy i Jarka. Szczecinianie jeszcze raz zredukowali niemal wszystkie straty… i jeszcze raz – tym razem dzięki trójce Rolandsa i punktom spod kosza Wes’a – Trefl odskoczył. Było 43:49 i z czasu postanowił skorzystać trener Miłoszewski. Po powrocie na parkiet wciąż inicjatywę mieli żółto-czarni, dzięki czemu wyszliśmy na +10. W ciągu kolejnych minut utrzymywaliśmy ten dystans, lecz pod koniec kwarty King zdobył cztery punkty z rzędu. Na 10 minut przed końcem 53:59.
W czwartą kwartę zdecydowanie lepiej weszli gospodarze. Trójka Matczaka, punkty po zbiórce w ataku Meiera, celny wolny Fayne’a oraz oczka w kontrze Browna sprawiły, że to King prowadził 61:59 i na przerwę zdecydował się Żan Tabak. Sopocianie nie dali odskoczyć rywalom, a na parkiecie oglądaliśmy zacięte zmagania. Ważne trafienia w naszym zespole zanotowali Garrett, Cameron i Michał. Nasza sytuacja nieco skomplikowała się, kiedy piąty faul popełnił Ivica, ale jego koledzy wciąż walczyli o zwycięstwo – na minutę przed końcem było 75:75. Po punktach Meiera na czas zdecydował się trener Żan, lecz akcja nie przyniosła oczekiwanego efektu. Byliśmy zmuszeni do popełnienia faulu, a wobec przekroczonego wcześniej limitu przewinień, na linii stanął Brown. Niestety, obwodowy Kinga dwukrotnie się nie pomylił. Po kolejnej przerwie szybko punkty zdobył Wes, ale w następnej akcji King dobrze wyszedł spod pressingu, a efektowny wsad Cuthbertsona rozstrzygnął losy meczu.
Trefl Sopot: Nevels 16, Freimanis 14, Gordon 13, Kolenda 13, Wells 6 oraz Radić 8 (8 zb.), Zyskowski 4, Pluta 2 (5 as.), Watson 1, Kulikowski 0
Fot. Hubert Bertin