Po bardzo ofensywnym spotkaniu Trefl Sopot pokonał na wyjeździe MKS Dąbrowę Górniczą 106:101 (27:24, 31:23, 25:26, 23:28). Dla podopiecznych Żana Tabaka było to już dwudzieste ligowe zwycięstwo, dzięki czemu umocnili się na pozycji wicelidera ORLEN Basket Ligi. Najwięcej punktów dla nas – po 24 – zdobyli Andy Van Vliet i Geoffrey Groselle. Dla centra z polskim paszportem to nowy rekord w sezonie 2023/2024.
Początek spotkania był wyrównany. W pierwszych dwóch minutach swoje konto otworzyli Geoff, Andy oraz Aaron, ale w międzyczasie w zespole gospodarzy dwukrotnie zza łuku celnie przymierzył Wilczek i mieliśmy remis 6:6. Przykład z rywala wziął Andy – to właśnie belgijski skrzydłowy zapisał premierową trójkę dla Trefla Sopot. Czwarta minuta należała do Geoffa. Skuteczne akcje naszego centra dały nam kilka punktów przewagi. W kolejnych minutach sopocianie utrzymywali minimalną różnicę na swoją korzyść. Mimo prowadzenia to Żan Tabak jako pierwszy poprosił o przerwę na żądanie. Po powrocie na parkiet odskoczyliśmy na +7, ale gospodarze szybko odpowiedzieli. Do końca kwarty to jednak żółto-czarni cały czas pozostawali na prowadzeniu. Szczególny udział miał w tym duet Groselle & Van Vliet, który zdobył 19 z 27 oczek.
Nasz zespół bardzo dobrze rozpoczął drugą część rywalizacji. Zza łuku trafili Kuba Schenk oraz Jarek Zyskowski, zaś akcją „2+1” popisał się Geoff. Po raz pierwszy zyskaliśmy dwucyfrowe prowadzenie, na co czasem zareagował Boris Balibrea. Gra się wyrównała, ale to Trefl miał bezpieczną przewagę. W naszej drużynie wciąż świetnie wyglądał Groselle, ale także jego koledzy nie próżnowali – dwie trójki z rzędu zanotował Paul, a ważne trafienie dołożył też Mikołaj. Przy 35:48 o drugą przerwę dla MKS-u poprosił trener Balibrea. Dąbrowianie próbowali redukować straty, ale na każdą skuteczną akcję mieliśmy odpowiedź. Ostatnie trafienie w pierwszej połowie dla Trefla Sopot zapisał Benedek, co oznaczało, że wszyscy koszykarze będący w naszym składzie mieli już na swoim koncie punkty. Do szatni sopocianie schodzili z +11.
Druga połowa rozpoczęła się od pięciu punktów dla MKS-u. To my jednak mieliśmy w składzie Geoffreya Groselle’a. Center szybko przerwał impas i dwoma trafieniami pozwolił nam wrócić do dwucyfrowej przewagi. Gospodarze nie odpuszczali. Sygnał do odrabiania strat dał Dominik Wilczek, który dwa razy z rzędu celnie przymierzył za trzy. Przeciwnicy zbliżyli się na -4, ale wtedy trafienie z faulem zapisał nasz kapitan, Jarosław Zyskowski. W drugiej części kwarty na parkiecie pojawił się Andy Van Vliet. Belgijski skrzydłowy potwierdził dobrą dyspozycję – w ciągu 240 sekund oddał cztery rzuty, a każdy z nich był celny, co dało nam dodatkowe dziewięć punktów. Kwartę zakończyła trójka Aarona.
Kanadyjski obwodowy poszedł za ciosem. Wystarczyły 34 sekundy Q4 i Aaron miał kolejne cztery oczka. Dzięki temu wyszliśmy na 87:75, zaś o czas poprosił Boris Balibrea. Po wznowieniu gry miejscowi zdobyli pięć punktów z rzędu. Następne trafienia należały do Schenka, który nie pomylił się na linii rzutów wolnych, ale MKS dalej napierał. Kiedy różnica zmniejszyła się do -5, tym razem na przerwę zdecydował się trener Tabak. Po niej sopocianie poprawili obronę, a ponadto korzystali z problemów z faulami rywali, dzięki czemu dokładali kolejne cenne oczka. Na 2.5 minuty przed końcem mieliśmy 10 punktów więcej, lecz gospodarze nie poddali się i w zaledwie 45 sekund zanotowali serię 7-0. MKS mógł nawet doprowadzić do remisu, ale tak – na szczęście – się nie stało. W decydującym momencie ciężar wziął na siebie Kuba Schenk – rozgrywający zdecydował się na rzut zza łuku i trafił, co dało nam dwa posiadania przewagi! MKS musiał zaryzykować. Szybkie przewinienia i obrona na całym na parkiecie nie przyniosły jednak efektu. Rywalizację zamknął efektowny wsad Andy’ego Van Vlieta, który tym samym zrównał się dorobkiem punktowym z Geoffem.
Trefl Sopot: Van Vliet 24 (10 zb.), Groselle 24, Scruggs 10, Best 10, Varadi 2 (6 as.) oraz Schenk 16, Zyskowski 9, Witliński 6, Musiał 3, Barnes 2
fot. Alicja Gołębiowska / MKS