Jakub Karolak, rzucający lub niski skrzydłowy Trefla Sopot, urodził się w 1993 roku – tym samym, w którym odbył się pierwszy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Organizacja ta od zawsze była więc obecna w jego życiu, a koszykarz od najmłodszych lat wspierał jej działania.
– Pamiętam, że jako dzieciak, kiedy mój tata występował jeszcze na ligowych parkietach, sam biegałem po hali z puszką i zbierałem środki dla WOŚP – wspomina Karolak.
W tym roku ani on, ani jego narzeczona Kaja nie mogli jednak wziąć udziału w finałowych zbiórkach i wrzucić choćby symbolicznej kwoty do charakterystycznych puszek z serduszkiem. W niedzielę, 15 stycznia, kiedy Orkiestra rozbrzmiewała najgłośniej, Trefl Sopot z Kubą w składzie rozgrywał ligowe spotkanie w Lublinie, a partnerka gracza żółto-czarnych cały dzień spędziła na uczelni. Znaleźli oni jednak sposób na wyjście z tej sytuacji.
– Na szczęście coraz więcej pieniędzy przekazywanych jest Orkiestrze za pośrednictwem internetu. Razem z Kają zdecydowaliśmy się więc na udział w aukcji organizowanej przez Trefla Sopot, w którym do wygrania było miejsce na ławce rezerwowych naszego zespołu podczas jednego z ligowych meczów. Podbijaliśmy licytację i ostatecznie ją wygraliśmy – wyjaśnia gracz żółto-czarnych.
Ławka nie jest w tym sezonie naturalnym środowiskiem dla Karolaka. Rzucający sopockiej ekipy w każdym meczu przebywa na parkiecie średnio przez prawie 27 minut, zdecydowanie więcej czasu spędza więc biegając niż w pozycji siedzącej. 23-latek nie miał jednak zamiaru sprawdzać, jak wygląda mecz z perspektywy zmiennika, zaś jego narzeczona nie chciała porzucać ulubionego miejsca na trybunach. Zamiast tego Kuba i Kaja postanowili spełnić kolejny dobry uczynek i nie tylko przekazać środki na ratowanie życia i zdrowia dzieci oraz zapewnienie godnej opieki medycznej seniorom, ale także zrobić niespodziewany prezent komuś wyjątkowemu.
– Nie chcieliśmy oddać tej nagrody przypadkowej osobie. Prócz pomocy Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy postanowiliśmy też dodatkowo sprawić radość któremuś z naszych wiernych fanów, a przy tym komuś, kto zasługuje na dodatkowy uśmiech od losu. W klubie opowiedziano nam o historii pana Wiesława i nie zastanawialiśmy się długo, komu przekazać „nasze” miejsce na ławce – opowiada Karolak.
Pan Wiesław Odrobina od 31 lat jest zupełnie niewidomy. Doprowadziła do tego jaskra. Nie traci jednak pogody ducha. W trakcie spotkania z koszykarzem Trefla był ciągle uśmiechnięty, żartował i szczerze cieszył się z wizyty Kuby w siedzibie sopockiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom Niepełnosprawnym, którego pan Wiesław jest wiceprzewodniczącym. Kiedy Karolak wręczał mu „powołanie” do sztabu, starszemu mężczyźnie towarzyszył jego pies-przewodnik, labrador Daisy.
– Staram się funkcjonować normalnie, mimo tego, że nie widzę. Nie odbieram świata za pomocą wzroku, ale czuję ciałem. Jestem zrelaksowany, spokojny i na co dzień robię naprawdę wiele rzeczy, czy to w domu, czy w Stowarzyszeniu, czy w Związku Niewidomych. Tak samo jest ze sportem. Nie chcę rezygnować z kibicowania! – mówi pan Wiesław.
Na mecze Trefla chodzi już od kilkunastu lat, choć przyznaje, że nie pamięta już swojego pierwszego udziału w spotkaniu żółto-czarnych. Częstotliwość jego wizyt w koszykarskich halach zintensyfikowała się po 2009 roku.
– Dlaczego Trefl? To przecież sopocka drużyna, trzeba wspierać naszych! Od lat kibicuję, razem z przyjacielem, który zawsze jest przy mnie i opowiada mi, co dzieje się na boisku, jak wyglądała akcja, kto ile rzucił. Jestem więc na bieżąco wciągnięty w kibicowanie. Przez lata nauczyłem się przeżywać mecz na podstawie tego, jak reaguje hala oraz oczywiście wspomnianych podpowiedzi mojego kolegi – opowiada.
Pan Wiesław przyznaje, że sytuacja zdrowotna sprawiła, że w tym sezonie nieco rzadziej mógł wspierać żółto-czarnych na żywo. Zapowiada jednak rychły powrót na trybuny. Z pomocą dodatkowo przyszedł Karolak i wspomniana aukcja, dzięki której wierny kibic żółto-czarnych będzie mógł przeżywać sportowe widowisko z najbliższej z możliwych odległości.
– Ogromnie się cieszę, że Kuba Karolak i Trefl Sopot zainteresowali się moją historią i że dostąpię zaszczytu przebywania na ławce rezerwowych żółto-czarnych w trakcie meczu. Jaką rolę mogę pełnić w sztabie? Chyba co najwyżej dziadka! – śmieje się. Zaznacza, że nie będzie wtrącał się w zakres obowiązków trenera Zorana Marticia, a swoją rolę ma już przemyślaną – Przede wszystkim będę wspierać Kubę, a także naszego kapitana, Marcina Stefańskiego, którego znam nie tylko z boiskowego poświęcenia, ale też zaangażowania społecznego, m.in. w sprawy SPON.
Z powodów zdrowotnych debiut pana Wiesława w sztabie będzie możliwy najprawdopodobniej dopiero 11 marca, podczas spotkania z Polpharmą Starogard Gdański, które rozegrane zostanie w ERGO ARENIE. Wcześniej Trefl Sopot dwukrotnie wystąpi w roli gospodarza w sopockiej Hali 100-lecia. W czwartek, 2 lutego, o godz. 20.00 żółto-czarni podejmą BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski, a w sobotę, 11 lutego, o godz. 18.30 zagrają z Polskim Cukrem Toruń.