W meczu 9. kolejki Energa Basket Ligi WKS Śląsk Wrocław pokonał Trefla Sopot 77:67 (14:20, 19:18, 26:21, 18:8). Najwięcej punktów dla żółto-czarnych zdobył Yannick Franke (12).
Premierowe oczka meczu zdobył Yannick Franke, ale po chwili odpowiedział na nie Łukasz Kolenda, dla którego było to pierwsze trafienie w karierze przeciwko zespołowi Trefla Sopot. Na prowadzenie wróciliśmy po efektownym wsadzie Dariousa Motena. Żółto-czarni utrzymywali się na nim do czwartej minuty spotkania – wtedy zza linii 6.75 metra celnie rzucił Kanter, lecz już w kolejnej akcji tym samym popisał się Michał Kolenda, a kiedy nasz #23 dołożył kolejne punkty było 6:10. Podopieczni Marcina Stefańskiego dobrze wyglądali w defensywie, a ponadto swoje konta otworzyli Karol Gruszecki i Paweł Leończyk, co pozwoliło nam powiększyć prowadzenie. Przy 8:17 o swój premierowy czas poprosił Andrej Urlep. Wskazówki słoweńskiego szkoleniowca dobrze podziałały na zawodników Śląska, którzy odrobili część strat, ale po pierwszej kwarcie to Trefl Sopot prowadził 20:14.
Druga część meczu rozpoczęła się od trójki Kuby Karolaka. Dwunasta minuta rywalizacji należała jednak do Yannicka Franke – nasz rzucający zdobył sześć punktów, co pozwoliło nam wyjść na 26:20. Następnie swoje inauguracyjnie oczka zdobyli Carl Lindbom i Brandon Young, a kiedy kolejne punkty dołożył Holender sopocianie byli na +12 i przerwę wykorzystał trener Urlep. Nie wybiło to z gry Yannicka, który po powrocie na parkiet znowu trafił. Impas Śląska przełamał Langevine, jednak wrocławianie nie potrafili zdobywać seryjnie punktów, gdyż pod koszem Trefla królował Josh Sharma – nasz center w połowie drugiej kwarty miał już na swoim koncie 4 bloki! Przewaga Trefla mogła być jeszcze większa niż czternaście oczek, lecz nasi zawodnicy słabo wykonywali rzuty wolne. Słabszy okres zanotowaliśmy pomiędzy 18 a 19 minutą – nie zdobyliśmy punktów, a wrocławianie zredukowali straty do -10. O czas poprosił Marcin Stefański, jednak do końca pierwszej połowy punktował już tylko Śląsk. Najważniejszy był jednak fakt, iż po 20 minutach to żółto-czarni prowadzili 38:33!
Sopocianie dobrze weszli do gry po zmianie stron. Punkty zdobyli Darious i Josh, a ten drugi jeszcze raz udowodnił, że jest najlepiej blokującym EBL – w jednej akcji nasz center dopisał dwie „czapy”. Śląsk swoje pierwsze oczka zdobył dzięki trafieniu z faulem Kantera. Trefl trzymał prowadzenie – kiedy gospodarze zdobywali punkty, po chwili podopieczni Marcina Stefańskiego odpowiadali. Dwie skuteczne akcje pod rząd Brandona pozwoliły nam nawet zyskać dwucyfrową przewagę (43:54), ale to rozjuszyło gospodarzy, a w szczególności debiutującego w EBL Travisa Trice. Jego akcje zredukowały ich straty do -4 i o czas musiał prosić Marcin Stefański. Po powrocie na parkiet parkiet należał do braci Kolenda – najpierw za trzy trafił Michał, a potem powtórzył to Łukasz. Autorem kolejnych punktów dla Trefla był Carl Lindbom, jednak w kolejnej akcji jeszcze raz celnie zza linii 6.75 metra przymierzył młodszy z braci. Trzecią kwartę zakończył Travis Trice – obwodowy wrocławian w ostatniej sekundzie trafił z dystansu i na 10 minut przed końcem mieliśmy remis 59:59.
Choć czwartą kwartę zainaugurowały punkty Brandona, to Śląsk nie zastopował swoich „trójkowych popisów”. Tym razem dwa razy oczka w ten sposób zdobył Kodi Justice i było 65:61. Przerwa wzięta przez Marcina Stefańskiego nie pomogła, gdyż ofensywa Trefla całkowicie stanęła. Sopocianie kolejne punkty zdobyli dopiero na niespełna trzy minuty przed końcem, ale wtedy było już 71:63 dla Śląska. Zwycięstwo wrocławian przypieczętowali Trice i Langevine.
WKS Śląsk Wrocław: Langevine 12, Kolenda 10, Karolak 7, Ramljak 0, Gabiński 0 oraz Trice 15, Kanter 14, Dziewa 10, Justice 9
Trefl Sopot: Franke 12, Kolenda 8, Sharma 8 (9 zb., 6 bloków), Moten 6, Szlachetka 3 oraz Young 11 (7 as.), Lindbom 7, Leończyk 6, Gruszecki 6, Ziółkowski 0, Łałak 0