To było stracie godne spotkania mistrza z wicemistrzem! Po bardzo emocjonującej rywalizacji Trefl Sopot przegrał z Kingiem Szczecin 98:100 (26:20, 29:20, 26:33, 17:27). O wyniku zadecydował celny rzut Aleksandra Dziewy w ostatniej sekundzie meczu.
Już na godzinę przed spotkaniem ERGO ARENA zaczęła zapełniać się kibicami, których ostatecznie zasiadło na trybunach ponad 3000. Wszystko ze względu na wiele dodatkowych atrakcji. Kibice mogli spotkać się z kontuzjowanym Nickiem Johnsonem, który – ze względu na wczorajszy Dzień Kobiet – wręczał tulipany żeńskiej części widowni. Po raz pierwszy kibice zagrali w koszykarską odsłonę Koła Fortuny, a dzięki inicjatywie Toyoty Knedler – Sponsora Odjazdowego Meczu – trzy osoby opuściły ERGO ARENĘ z voucherami uprawniającymi do wypróbowania możliwości nowych samochodów Toyota. W trakcie wydarzenia nie zabrakło też tradycyjnych konkursów i atrakcji, takich jak m.in. Filmowe Zagranie czy Dance Cam.
Start meczu należał do Whiteheada, którego pięć oczek z rzędu wyprowadziło King na prowadzenie. Nasze konto otworzył Kuba, ale w kolejnych minutach szczecinianie utrzymywali minimalną przewagę. Zmieniło się to dopiero na 170 sekund przed końcem Q1. Akcja „2+1” Geoffa i pięć punktów Kennedy’ego dało nam +5! Mistrzowie Polski do końca kwarty nie tylko nie oddali prowadzenia, ale także dołożyli jedno oczko do różnicy.
Dobry fragment napędził żółto-czarnych, którzy kontrolowali przebieg rywalizacji. Świetnie prezentował się Keondre – po jego trzeciej trójce po raz pierwszy mieliśmy dwucyfrowe prowadzenie. Na czas zdecydował się trener Miłoszewski, lecz gospodarze wciąż rządzili na parkiecie. Niezłe 20 minut zamknęła celna trójka Kuby równo z syreną – do szatni schodziliśmy z wynikiem 55:40.
W drugą połowę dobrze wszedł Aleksander Dziewa, którego dwa celne rzuty pozwoliły Kingowi odrobić 1/3 strat. Odpowiedział Aaron, a jego trójka przeszła do historii. To właśnie ten rzut był 1000 punktem Kanadyjczyka dla Trefla Sopot. Wyczyn zmobilizował naszego zawodnika, który wziął na siebie ciężar gry w ofensywie - w zaledwie 6 minut Q3 Aaron zgromadził 11 oczek. Rywale także jednak nie próżnowali. Szczecinianie zakończyli tę kwartę z 33 punktami, a to pozwoliło im odrobić niemal połowę strat - było 81:73.
Początek decydującej kwarty był bardzo wyrównany. Drużyny grały punkt za punkt, ale najważniejszą informacją był fakt, iż na prowadzeniu wciąż utrzymywali się mistrzowie Polski. Tak było niestety tylko do 35 minuty. Przy stanie 88:80 goście przejęli inicjatywę. King zdobył aż 15 punktów z rzędu i wyszedł na +7. Niemoc w końcu przerwał Kuba, który trzy razy nie pomylił się na linii rzutów wolnych. Żółto-czarni musieli ruszyć do odrabiania strat. Po dwóch celnych „osobistych” Jarka zostało tylko oczko, ale po chwili tym samym odpowiedział Whitehead. W kolejnej akcji trafił Kuba, a następnie amerykański obwodowy Kinga jeszcze raz stanął na linii rzutów wolnych. Tym razem trafił tylko jeden, co otworzyło szansę przed sopocianami. Na 2 sekundy przed końcem faulowany był Aaron. Kanadyjczyk zachował zimną krew i doprowadził do remisu. Wydawało się, że mecz rozstrzygnie się w dogrywce, ale szczecinianie nie mieli takich planów. Po czasie dla trenera Miłoszewskiego piłka trafiła pod kosz do Dziewy, a ten skierował ją do siatki, po czym razem z kolegami mógł się cieszyć ze zwycięstwa w hicie.
Trefl Sopot: Kennedy 18 (4 przechwyty), Best 18, Schenk 17 (9 as.), Zyskowski 11, Groselle 10 (8 zb.) oraz Alleyne 11, Moten 7, Weather 4 (11 zb.), Witliński 2