DO KOLEJNEGO MECZU DOMOWEGO ZOSTAŁO Trefl Sopot vs WKS Śląsk Wrocław

Kup bilet
Orlen Basket Liga
01 lip

Michał Kolenda: „Mam z klubem specjalną więź”

Ostatni rok był dla Michała Kolendy drogą z nieba do piekła. 22-latek miał okazję zaprezentować swoje umiejętności podczas obozu zorganizowanego przez ligę NBA oraz był kreowany na jednego z liderów sopockiej drużyny przed sezonem 2018/2019, a jednak wszystko zostało zniweczone kontuzją piszczela, przez którą Michał wystąpił zaledwie w trzech spotkaniach ligowych. Koszykarz pomimo trudnego okresu nie poddał się. Teraz wraca z nadzieją, że nie tylko wszystkie problemy zdrowotne są już za nim, ale również na sezon, który pozwoli mu walczyć o swoje sportowe marzenia.

– Trochę bolało, ale niespecjalnie się tym przejąłem. Ot, zwyczajne dolegliwości, które towarzyszą osobom uprawiającym sport na całym świecie – rozpoczyna opowieść o swojej kontuzji Michał Kolenda. – Zrozumiałem, że coś jest nie tak, kiedy nie dość, że ból mi towarzyszył podczas wszystkich ćwiczeń na boisku, to jeszcze zaczął się nasilać. Udałem się do lekarza, który stwierdził, że tydzień przerwy powinno załatwić sprawę. Na sezon miałem być gotowy w 100%.

Po siedmiu dniach odpoczynku Michał wrócił do ćwiczeń, a razem z nimi powrócił doskwierający ból piszczela prawej nogi. Ambitny koszykarz nie chciał przegapić początku rozgrywek, dlatego zacisnął zęby, a inauguracyjny mecz
z Polskim Cukrem Toruń rozegrał na tabletkach przeciwbólowych.

– Teraz wiem, że to był błąd – mówi Michał. – Dopóki tabletki działały, nie czułem nic. Potem było jednak gorzej. Ból był nie do wytrzymania. Znów udałem się do lekarza, ponownie postawiono diagnozę i tym razem zalecono dwa miesiące przerwy. Pomyślałem – trudno, sezon jeszcze będzie trwał, dam radę nadrobić stracony czas. Wtedy jeszcze te myśli były pozytywne, w przeciwieństwie do tego, co się działo potem…

Starszy z braci Kolenda na ligowym parkiecie pojawił się w grudniu. Mecz z GTK Gliwice Michał chciał spróbować rozegrać bez pomocy środków przeciwbólowych.

– Wytrzymałem może pięć minut rozgrzewki. Potem szybko pobiegłem do szatni po tabletki, bo ból znów był nie do wytrzymania. Zagrałem, ale prawdę mówiąc, to myślami byłem gdzie indziej. Nie wiedziałem co się dzieje i czemu nic mi nie pomaga.

Po spotkaniu z Polpharmą Michał poddał się kolejnym badaniom. Stan jego piszczeli nie kwalifikował się do zabiegu operacyjnego, ale lekarze nie potrafili ze stuprocentową pewnością zgodzić się co do pierwotnej przyczyny urazu.

– Najgorszym momentem były chyba badania onkologiczne, bo taką możliwość też niestety podejrzewano. Wtedy myślisz już nie tylko o tym, co dalej z karierą, ale co z twoim całym życiem – mówi 22-latek. – Byłem tym wszystkim bardzo wyczerpany od strony psychicznej. Stałem się opryskliwy. Najbardziej odczuła to moja dziewczyna, która jednak cały czas była przy mnie. Bardzo wiele jej zawdzięczam.

Dzięki pomocy włodarzy Trefla Sopot Michał otrzymał możliwość wyjazdu do najlepszych specjalistów medycyny w kraju, aby porównać diagnozę lekarzy klubowych z oceną zewnętrznych specjalistów. Zawodnik został poddany dodatkowym badaniom przez doktora Jacka Jaroszewskiego, współpracującego z reprezentacją Polski w piłce nożnej, miał też okazje spróbować zabiegów rehabilitacyjnych u fizjoterapeuty Legii Warszawa, Pawła Bambra.

– Ostatecznie okazało się, że od początku rację mieli ludzie, którzy opiekują się naszą drużyną – doktor Paweł Cieśla i doktor Jan Nyckowski. Nieoceniona była też codzienna pomoc Patryka Biedy i Tobiasza Grzybczaka. Oni również cierpliwie znosili moje humory i zawsze byli do dyspozycji, kiedy tylko tego potrzebowałem. Jestem im bardzo wdzięczny.

Ciężka praca w gabinecie fizjoterapeutycznym zaczęła przynosić oczekiwane rezultaty. Michał co prawda na parkiet w sezonie 2018/2019 już nie wrócił, ale od miesiąca trenuje z pełnym obciążeniem. Po bólu nie ma aktualnie śladu.
Wraz z końcem rozgrywek zarówno władze klubu jak i Michał mieli możliwość rozwiązania kontraktu, co wynikało z wcześniejszych zapisów w umowie. Jednak żadna ze stron ani przez chwilę o tym nie myślała. Tym samym 22-letni skrzydłowy będzie występował w #sercusopotu co najmniej do końca sezonu 2020/2021.

– Moje i Łukasza (młodszy brat Michała – przyp.red.) relacje z Treflem nie są zwykłe jak w przypadku innych zawodników. To specjalna więź – uważa Michał. – Jesteśmy tu od kilku lat i czujemy się jak w domu. Wsparcie jakie miałem od Trefla w czasie kontuzji jest świetnym przykładem współpracy, która funkcjonuje bez względu na jej okoliczności. Wiem, że mogę tu na wszystkich liczyć. Nawet ostatnio, kiedy z Łukaszem mieliśmy problem z autem i wspomnieliśmy o tym w klubie, to bardzo szybko otrzymaliśmy pomoc. Dla mnie takie proste gesty są najcenniejsze. Ponownie powtórzę – jestem wdzięczny klubowi i dołożę wszelkich starań, żeby ten dług wdzięczności spłacić na parkiecie. Rozmawiałem z trenerem Marcinem Stefańskim. Znam jego oczekiwania, ale on zna też moje. Wie, że nie chcę być tylko zadaniowcem, ale brać odpowiedzialność za grę Trefla. Mam duże ambicje i liczę na to, że przyszły sezon będzie dla mnie przełomowy.

  • michał kolenda

Nasze Drużyny

Sponsor Orlen Basket Liga

Sponsorzy tytularni

Sponsor strategiczny

Partnerzy wspierający i techniczni

Patroni medialni